Przypadkowa spódnica
Napisałam do Wioli, że chyba jej się pomyliło, bo mi przysłała tkaninę (na moje oko tencel) w kolorze navy, a ja chciałam dzianinę. Wiola mi na to, że dzianiny to są ciao bella, a reszta to tkaniny, na co dobitnie wskazuje wielki jak wół napis w nagłówku
którego nie zauważyłam. Brawo ja. Tak więc musiałam wymyślić co tu z tej tkaniny uszyć, bo ja jestem dziwna i nie lubię mieć nadmiaru materiałów, dwa na zapas to max, bo inaczej czuję się przyłoczona obowiązkami. Trochę się należał w szafie, ale w końcu się zdecydowałam na prostą dość spódnicę o długości midi.
Przy okazji tego projektu odkryłam kilka rzeczy, po pierwsze, że długość midi będzie moją ulubioną, mimo tego, że zawsze jej unikałam. Mam 159 cm wzrostu i całe życie byłam przekonana, że ja to mogę tylko w mini, bo inaczej wyglądam jakbym kozy szła wypasać. Zmieniłam zdanie, co prawda ta długość przy moim wzroście wymaga butów na obcasie, ale uważam że warto.
Posiada wszystkie jego fajne właściwości czyli jest jednocześnie lekka i ciężka, to znaczy, że nie czuję jej na sobie, ale fantastycznie się układa i faluje w ruchu, przyjemnie się nosi, oddycha, doskonale się szyje itd. Ale dodatkowo ma jakby aksamitną powłokę po wierzchu, mniej się gniecie i nie spiera się w praniu.
I trzecia rzecz: pasek krojony z konstrukcji. Już nigdy nie wykroję paska do spódnicy z prostego kawałka, bo nawet jak człowiek go odpowiednio przygotuje przy pomocy żelazka to i tak taki pasek nie ma podjazdu do tego krojonego po łuku na właściwy wymiar człowieka. Mam dwie podobne spódnice z podobnego materiału, z paskiem w talii, w jednej jest cięty z prostego kawałka, w drugiej po łuku. Z tym ostatnim nic się nie dzieje, nie odstaje, nie marszczy się, idealnie przylega, za to ten pierwszy po pół godziny noszenia wygląda jak psu z gardła i totalnie psuje cały efekt.
Zostaw komentarz